wtorek, 14 stycznia 2025

Charakterystyka Marka Thorna - bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

Charakterystyka Marka Thorna - bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

  W tejże charakterystyce chciałbym przedstawić jednego z bohaterów filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges), mianowicie: Marka Thorna. Owy nastoletni chłopiec okazuje się postacią ciekawą, mężną i dzielną. Tę postać pozytywną ja uznałem za godną opisania. Doprawdy szkoda, że Mark Thorn został przez Damiena uśmiercony! 

  Mark Thorn miał szare oczy i jasnobrązowe, średniej długości włosy. Przez nieubłagane, determinujące geny ów młody człowiek obdarzony został łagodnymi, delikatnymi rysami twarzy. Młodzieniec cechował się szczupłą sylwetką. Nie brakowało mu urody. 

  W filmie nie wskazano, w jakim dokładnie Mark był wieku; możliwe jednak, że młodzieniec ten miał około lat trzynastu. Na taki około wiek wskazuje wygląd twarzy opisywanego bohatera pozytywnego.

  Ojcem Marka był Richard Thorn, macochą zaś Anna (służebnica szatana, która cały czas skrycie chroniła antychrysta Damiena). Oto zarówno z ojcem, jak i z przybraną matką Mark miał dobre, poprawne relacje. Mark wychowywał się w bardzo bogatej familii. Richard zarządzał podmiotem: Thorn Industries i zajmował wysoką społeczną pozycję. Niczego toteż Markowi nie brakowało. Wydawało się, iż ten chłopiec wzrastał w doskonałych warunkach. Z pewnością nie narzekał on na braki w zaspokajaniu potrzeb.

  Mark miał także ciocię Marion - starszą panią, za którą nie przepadał i którą raczej uważał za dziwaczkę. Podczas rozmowy z Damienem w samochodzie Mark stwierdził, że jego ciotka jest okropna. Również nie spodobała się Markowi lawendowa woń perfum, aplikowanych przez starszą kobietę. Oto ojciec musiał Markowi przypomnieć o pożegnaniu się z ciocią, gdyż chłopak wcześniej tego sam z siebie nie uczynił. Drogi Mark nie rozmawiał z ciocią chętnie, mimo że Marion zdawała się Marka lubić, darzyć go sympatią, życzliwością. Co ważne, w rozmowie z Markiem ciocia Marion zauważyła, że ten bez przerwy biega za kuzynem Damienem. Wtedy zaś Mark oznajmił cioci Marion, że Damiena lubi (ujawnił zatem swój przyjazny stosunek do kuzyna). Starsza pani natomiast uważała, że Damien ma na Marka zły wpływ. Pragnęła ona rozdzielenia obydwu młodzieńców. Jak  wiadomo, ciocia Marion poprosiła Richarda, aby ten zabrał Marka i jego kuzyna z wojskowej akademii i wysłał ich do szkół osobnych. Rzekła ona, kierując swe słowa raczej do Richarda niż do Anny, iż Damien ma fatalny na Marka wpływ. Ale prośby starszej pani nie spełniono. Chłopcy dalej mogli ze sobą przebywać...

  Kuzynem Marka był Damien. Tych dwóch chłopców łączyła do pewnego czasu bardzo silna, zażyła, braterska relacja, więź. Choć byli to zaledwie kuzyni, to jednak traktowali się niczym rodzeni bracia. Mark bardzo Damiena lubił, tak samo Damien ogromnie lubił Marka. 

  Kiedy Damien, dowiedziawszy się o swej naturze, że jest antychrystem/synem szatana, wybiegł z akademii, to dostrzegł go Mark i zapytał, co się stało. Potem zaś - jak obaj chłopcy przebywali już w łóżkach, to Mark wyraził zaciekawienie, dokąd Damien wtedy pobiegł. A zatem Mark martwił się o Damiena i wykazywał względem swego kuzyna troskę, postawę troskliwą. Martwienie się o kogoś stanowi coś dobrego i miłego. Oto więc Mark był empatyczny, przyjacielski i opiekuńczy. Nie ignorował zachowań swego kuzyna.

  Z drugiej jednak strony Mark odrzucał zło, niegodziwość. Wobec zła przejawiał on niemożliwą do przezwyciężenia, nieprzepartą niechęć. Nie mógłby on ramię w ramię kroczyć z synem szatana, realizować osobistych, egoistycznych celów antychrysta. Mark był w tej kwestii nieugięty, stanowczy. Do zalet jego charakteru należy zaliczyć prawość. 

 Oto pozytywny stosunek poddanej tu charakterystyce postaci do Damiena skończył się, kiedy Mark poznał prawdziwą naturę swego kuzyna, gdy Mark dowiedział się, że jego kuzyn to zła istota - antychryst/szatański syn. Zrozumienie owej prawdy wprawiło Marka w przerażenie oraz w strach, lecz także, moim zdaniem, we wściekłość. Przyjaźń obydwu chłopców wówczas prysła niczym mydlana bańka. Uległa kresowi bezpowrotnemu. A ponieważ Mark nie chciał się przyłączyć do syna szatana (tym samym zachowując godność i okazując taką postawą bez wątpienia męstwo, dzielność), to wówczas Damien uśmiercił niedawnego przyjaciela w nadnaturalny sposób - oto nagle Markowi pękł tętniak w głowie/pękły mu naczynia krwionośne w główce i umarł on straszną śmiercią. W tak młodym wieku jego egzystencja kresu dobiegła... A był to człowiek młody i zdrowy... Destrukcja dokonana w głowie ofiary, stanowiąca akt magiczny, pozbawiła Marka Thorna życia.

  Zanim jednak tak wielce smutny los nastolatka spotkał, zanim Mark umarł, to uczył się w szkole, był on zwyczajnym chłopakiem - pochodzącym z bogatej familii. Tyle  rozpościerało się przed nim możliwości, perspektyw... Warto, abym teraz opowiedział na temat edukacji owego dziecka, ponieważ stanowi to ważny egzystencjalny aspekt w życiu rzeczonego bohatera, poddanego przeze mnie charakterystyce dogłębnej. 

  Młody Thorn uczył się wraz z Damienem w wojskowej szkole - w Akademii Davidsona (Davidson Military Academy). Panował tam wojskowy dryl, który nie każdemu dziecku/nastolatkowi/mężczyźnie by pasował. W placówce owej ojciec oraz dziadek Marka byli kadetami. Świetlana, piękna, dobra przyszłość mogła czekać drogiego młodzieńca... Prestiżowa Akademia Davidsona zapewniała doskonałe wojskowe wykształcenie.

  Ja pamiętam jedno ważne zdarzenie w przestrzeni szkolnej owej Akademii, które pragnę tutaj teraz przytoczyć. Oto więc, gdy jeden z uczniów prestiżowej Akademii Davidsona - Teddy obraził Damiena, jego rodzinę, to Mark uderzył owego chłopca-agresora. Stanął zatem w obronie Damiena, ale niewłaściwie, bo zastosował fizyczną przemoc. Wtedy to Mark okazał impulsywność. Lecz raczej nie umiał się dobrze bić Mark, ponieważ Teddy - zanim użył Damien wobec niego magii - pokonał Marka, znajdował się na nim/na nim siedział. Kiedy zaś Damien użył magii wobec Teddy'ego, to Mark, widząc zaistniałe nadnaturalne zdarzenie, ukazał zdziwienie na twarzy swojej. Lecz wtedy jeszcze nie rozpoznał prawdziwej natury swego pozbawionego serca, bezlitosnego kuzyna. Aż tak bardzo inteligentny Mark najwidoczniej nie był. Jednak o jakimś jednym, dziwnym sygnale łatwo zapomnieć, łatwo taki znak odsunąć w mroki niepamięci. Dalej, w dalszym ciągu Mark chętnie komunikował się z tajemniczym Damienem, ich przyjaźń wciąż trwała. To byli dalej przyjaciele. W przeciwieństwie do Damiena jego kuzyn nie posiadał żadnej mocy. 

  Drogi Mark umiał grać na trąbce, co zademonstrował, kiedy uczestniczył wraz z innymi członkami społeczności szkolnej w uroczystym pochodzie w przestrzeni Akademii Davidsona. Oprócz zaś tego wysportowana była z niego persona. Chłopiec dobrze sobie radził z bieganiem. Zresztą, od ucznia wojskowej placówki należałoby wręcz oczekiwać wysokich umiejętności sportowych, fizycznych predyspozycji. Toteż szczupły Mark Thorn cechował się fizyczną sprawnością, a prócz tego umiał on grać na instrumencie muzycznym - na trąbce. Ale nie wydawał się on kimś nadprzeciętnym lub wybitnym, o nie.

  Pewnego razu Mark podsłuchał rozmowę jakiegoś przybyłego pana z Richardem (tatą Marka). Podsłuchawszy konwersację gościa z ojcem, Mark zrozumiał, pojął, że Damien to syn szatana, zrodzony przez szakala, iż to zły antychryst. A potem Mark przeczytał w łóżeczku fragment Biblii. Nieuchronnie zbliżał się kres jego żywota. Mark nie okazywał wtedy spokoju. Nie przyjął ze spokojem uzyskanej wiedzy na temat Damiena. Dowiedzenie się, iż Damien stanowi wcielenie zła, że to szatańskie stworzenie, wywołało w Marku silne emocje, jakich nie potrafił skryć czy wyłączyć. Nastolatek nie potrafił zupełnie zignorować prawdy, o prawdzie kompletnie zapomnieć. U Marka Thorna pojawiło się mocne napięcie nerwowe. Być może nawiedził go psychiczny kryzys.

  Następnego dnia Mark poszedł samotnie na spacer (może aby to wszystko sobie przemyśleć?). I wtedy do Marka doszedł/dołączył Damien. Mark nie chciał rozmawiać z kuzynem, odszedł od niego. W końcu Damien, idąc za Markiem, znowu przy nim był. Wtedy to wywiązała się dramatyczna konwersacja. Oto Mark powiedział, że wie, kim jest Damien. Przedstawiony w tejże charakterystyce bohater pozytywny wydawał się przestraszony, przelękniony, trwogą dotknięty. Z kolei Damien oznajmił, że Mark jest dla niego jak brat i że go kocha. Ale Mark odparł, że bestia nie ma brata i żeby nie nazywał go bratem Damien. Jakże wymownie to o Marku świadczyło! Mark jednocześnie był przerażony i wściekły, zdeterminowany, stanowczy i nieugięty. Oto syn szatana chciał, aby Mark się do niego przyłączył, lecz kuzyn absolutnie tego nie chciał. Mark nie życzył sobie z Damienem kroczyć po niewiadomej i mrocznej ścieżce przyszłości. Proszenie przez Damiena nic tutaj nie wskórało, niczego nie dało. 

  Oto więc nasz prawy, nieustępliwy, mężny, dzielny bohater nie chciał przyłączyć się do Damiena, zaakceptować jego szatańskiej natury. I to dlatego kochanego, drogiego nastolatka spotkał los straszliwy, makabryczny. A jakiż dokładnie to los? Otóż wówczas, nagle Mark złapał się za głowę, krzyczał, po czym umarł. Najwidoczniej jakiś tętniak mu pękł w główce, destrukcji uległy delikatne struktury anatomiczne mózgowia dziecka - takiej to krwawej magii użył przeciwko Markowi nikczemny, bezlitosny i niegodziwy Damien. Zbuntowany został ukarany. Brak posłuszeństwa potrafi zrodzić gniew nad wyraz koszmarny.

  Zaimponowało mi męstwo Marka. Sprzeciwstawił się on bowiem złemu, okrutnemu Damienowi, mimo że pewnie spodziewał się możliwej konsekwencji swojej postawy, swej odmowy. No bo przecież Mark (będący ofiarą) musiał spodziewać się, że odmawiając Damienowi, może zostać zgładzony. Lecz nie zechciał się on przyłączyć do złego szatańskiego syna. Przez swój brak podporządkowania przestraszony, kochany, nastoletni Mark został przez okrutnego Damiena błyskawicznie uśmiercony. Toteż chłopczyk Mark Thorn był prawy, nieustępliwy, stanowczy oraz dzielny. 

  Myślę, że Mark to ciekawy, dobry, pozytywny bohater filmu: „Omen II”. Wielka to szkoda, że postać ta została uśmiercona przez nikczemnego Damiena. Gdyby jednak Mark przyłączył się do Damiena, gdyby szedł z antychrystem ramię w ramię, gdyby wraz z Damienem kroczył po niewiadomej ścieżce przyszłości, to mógłby pewnie pożyć znacznie dłużej. Może jeszcze wiele, wiele lat? Nie wiadomo. Jednakże Mark nie chciał być zły, nie pragnął przyłączyć się do negatywnej, złej postaci. Uświadomienie zrodziło sprzeciw, bunt. Uświadomienie rozerwało na strzępy, zmiażdżyło, rozdeptało niedawną przyjaźń jakże głęboką. Za postawę Marka należy mu się wielka pochwała. Oto wykazał się kochany, drogi Mark prawością, heroizmem, bohaterstwem, nieugiętością, stanowczością. Niezwykle mi jego postawa przedśmiertna zaimponowała. Młody ten człowiek nie okazał słabości. Damienowi nie uległ. Z odwagą wystąpił przeciwko szatańskiej istocie, która umiała czarować, wykorzystywać magię w złych, morderczych celach. 

  Z pewnością Mark Thorn okazuje się postacią tragiczną, ponieważ tego chłopca spotkał doprawdy straszny los, gdyż został on postawiony w sytuacji stycznościowej z Damienem. Chłopców nie rozdzielono. Ciotki nie posłuchano. Chłopcom pozwalano na ciągłe wzajemne kontakty, na interakcje wzajemne. Odseparowanie Marka od Damiena mogłoby uchronić tego pierwszego od śmierci. Lecz Mark umarł. I nie został wskrzeszony, przywrócony do żywych przez jakąś nieznaną siłę. Mark nie zechciał pogodzić się z prawdziwą naturą kuzyna i mu ulec, podporządkować się owemu szatańskiemu synowi i to właśnie dowodzi u Marka Thorna, zło potępiającego, bohaterstwa, dobroci oraz prawości. Tragizm postaci Marka wyraża się między innymi w tym, że dobro, prawość, brak jego zgody na podporządkowanie się szatańskiemu pomiotowi zostały ukarane straszną śmiercią. Toteż Mark Thorn to bohater tragiczny.






















Perspektywy zastosowania terapii pedagogicznej wobec Damiena - głównego bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

Perspektywy zastosowania terapii pedagogicznej wobec Damiena - głównego bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

  Mimo że Damien Thorn - bohater pierwszoplanowy filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) jako syn szatana/antychryst zdeterminowany, ukierunkowany został określonym przeznaczeniem, to może jednak gdyby zastosowano wobec tego nastoletniego chłopca pozytywne, adekwatne, długotrwałe oddziaływania z zakresu terapii pedagogicznej, mógłby być Damien człowiekiem dobrym, przestrzegającym społecznych norm, szczęśliwym, zwyczajnym obywatelem? Pedagogiczna terapia przydałaby się tej postaci bezbrzeżnie, kolosalnie. Zaś wdrożyć, zastosować ją, tak sobie wyobraźmy, mógłby wykwalifikowany specjalista. W tej pracy ja rozważę nader interesujący teoretyczny problem, otóż: czy dałoby się Damienowi pomóc poprzez pedagogiczną terapię? Czy zastosowanie takiego rodzaju oddziaływań wobec chłopca w ogóle byłoby możliwe i racjonalne? Czy da się walczyć z przeznaczeniem przy pomocy terapeutycznej pedagogiki? 

  Oto w moim przekonaniu szlachetne cele pedagogicznej terapii wobec Damiena sformułowane to co innego aniżeli realia przedstawionego w filmie świata. Specjalista pedagogiczny ryzykowałby własnym życiem, próbując chłopcu pomagać, nie miałby też pewnie większych szans, by jakikolwiek sukces pedagogiczno-terapeutyczny osiągnąć. Celów terapeutycznych nie dałoby się pewnie zrealizować, ponieważ Damien, jako niezwykle trudny przypadek, wykazywałby raczej opory wobec wszelkich dobroczynnych interwencji. Lecz co diametralnie ważne, okrutna śmierć groziłaby takiemu terapeucie, chcącemu przecież pomóc - tak wynika z zasad rządzących światem przedstawionym.

  Okrutny Damien Thorn, uwarunkowany szatańskim przeznaczeniem, wykazywałby bez wątpienia niezwykle silną odporność, niewrażliwość na najrozmaitsze metody oraz techniki terapeutyczno-pedagogiczne. Być może los Damiena - zdeterminowany, przypieczętowany przez siły nadprzyrodzone - całkowicie uniemożliwiał świadczenie mu przez ludzi usług w zakresie terapii, pedagogiki? Dość trudno odpowiedzieć na to pytanie.

  No bo z drugiej przecież strony w pierwszej części „Omenu” nowa niania Damiena - pani Baylock - przyczyniła się do wypadku matki małego dziecka. Jak gdyby Damiena poszczuła na matkę, a więc wywarła wpływ negatywny na wzrastającą jednostkę. Otworzyła ona bowiem drzwi, dzięki czemu zachęcony chłopiec na swoim rowerku od razu wyjechał z pokoju. Jak wiadomo, mały kierowca doprowadził do upadku swojej matki ze sporej wysokości. A zatem Damien zdawał się być podatny na zewnętrzne wpływy - przynajmniej jako małe dzieciątko. Z kolei w drugiej części „Omenu” chłopak dopiero poznawał swoją złowrogą naturę, wtedy uzyskał on początkowe uświadomienie co do samego siebie - taki to okres (czas akcji) wydawałby się słuszny, adekwatny, ażeby jak najszybciej wdrożyć wobec owego dziecka pozytywne, korzystne oddziaływania pedagogiczno-terapeutyczne, zanim będzie za późno. Im jednak wcześniej można byłoby doprowadzić do tego, aby Damien był dobrym, prawym, etycznie postępującym człowiekiem, tym lepiej.

  Lecz czy jakakolwiek próba terapeutycznej interwencji wobec młodzieńca naraziłaby pedagoga na niebezpieczeństwo, na śmierć? Uwzględniając zjawiska śmierci różnych postaci z filmu, realia przedstawionego świata, złowrogą naturę Damiena, potencjalne ryzyka interakcyjne i komunikacyjne, ryzyko obcowania z Damienem, stwierdzam, iż nie dałoby się wdrożyć wobec chłopca Damiena pedagogicznej terapii. Rozważania są więc jedynie teoretyczne. Lecz nad wyraz ciekawe. Interesujące okazuje się rozważyć jakieś konkretne metody oraz techniki terapii pedagogicznej dla nastolatka Damiena. Ja w dalszej części pracy je przedstawiam.

  Takiemu terapeucie, specjaliście, gdyby odważył się Damiena wspierać, aktywizować, Damienowi nieść pomoc, mogłaby zagrażać nienaturalna śmierć! Ktoś, kto by zapragnął Damienowi pomóc (w zakresie terapii pedagogicznej), mógłby niebawem, szybko umrzeć. Oto w świecie przedstawionym filmów z serii: „Omen” różne postacie zostały uśmiercone w wyniku użycia szatańskiej magii, zostały nienaturalnie zgładzone. Przypominają mi się teraz postacie z filmowej serii: „Omen”, które to tragicznie ginęły. 

  Czy jednak doprawdy takie obawy, wątpliwości w tym przypadku stanowiłyby całkowicie, absolutnie zasadne? Może takiemu pedagogowi, który by się odważył wspomagać terapeutycznie Damiena, śmierć by nie musiała koniecznie zagrażać na każdym kroku, bez przerwy, nieustannie, ustawicznie? Lecz to niby dlaczego nie?

  Otóż terapia pedagogiczna miałaby za cel Damienowi pomóc, a nie mu zaszkodzić. Przecież pedagog, specjalista, który by taką terapię ewentualnie wdrożył, świadczył, musiałby odnosić się z odpowiednim - wielkim szacunkiem, z uniżonością do Damiena, tak aby nie wywołać w chłopcu gniewu, agresji, żądzy mordu. Grzeczność, życzliwość, szacunek przejawiane przez pedagoga wobec Damiena pozwoliłyby, może, terapeucie zachować życie i wpłynąć na zachowania młodego adresata oddziaływań. Ale kosztem godności. Albowiem godność terapeuty zostałaby przez młodego łotra z pewnością podeptana, zmiażdżona.

  Och, jakże trudna okazałaby się taka relacja specjalisty z Damienem! Moim zdaniem niemożliwą wręcz by ona była. Z drugiej strony można na rozpatrywane zagadnienie spoglądać z pewną nadzieją. W pedagogice żywienie nadziei co do nawet beznadziejnych przypadków nierzadko okazuje się diametralnie istotnym podejściem, czyż to nieprawda?

  Ale cóż by miał dokładnie uczynić pedagog-terapeuta, gdyby dowiedział się, że Damien kogoś ostatnio uśmiercił? Że podopieczny zabił nie jedną, lecz kilka osób, które mu jakoś przeszkodziły, jakie dążyły do prawdy bądź które dążyły do unicestwienia potencjalnego klienta? Istotny problem rzeczony z pewnością pojawiłby się przed takim specjalistą, Damiena wspomagającym. A gdyby terapeuta jakkolwiek sprzeciwiłby się interesom antychrysta, to wówczas mógłby on błyskawicznie zostać zgładzony w wyniku użycia nadprzyrodzonych mocy... Czy w ogóle dałoby się pogodzić etyczne, dobre wspieranie młodego organizmu, niesienie mu pedagogicznej pomocy z koniecznością ochrony całego społeczeństwa przed złym, destrukcyjnym wpływem owego chłopca? Z całą pewnością nie. Damien okazuje się nad wyraz trudnym przypadkiem pedagogicznym. Sądzę, iż niemożliwością byłoby mu pomagać pedagogicznie, terapeutycznie. Ale jednocześnie jest ów chłopiec przypadkiem fascynującym na tyle, by poddać tego nastolatka rozważaniom z zakresu pedagogiki oraz terapii.  

  W dodatku nie zawsze współpraca z Damienem od śmierci chroniła. Czyż przychodzi tu na myśl jakaś konkretna postać z filmu? Przecież jedna z bohaterek dzieła filmowego: „Damien: Omen II” - Anna, będąca przybraną matką dla Damiena oraz będąca szatańską służebnicą, została przez nikczemnego młodzieńca spalona. Bez litości Damien ją uśmiercił. Ona umarła, mimo że jej działania nie kolidowały z interesami antychrysta. Nawet Anna zabiła swego męża Richarda, aby życie Damiena chronić. Damien - dla kaprysu, bo po prostu mógł i sobie zechciał - uśmiercił Annę - kobietę, która starała się zapewniać mu bezpieczeństwo. Tak więc nawet i miłemu, uprzejmemu terapeucie pedagogicznemu, stosującemu pozytywne, lecznicze oddziaływania wobec złego Damiena, mogłaby śmierć zagrażać. Nie dałoby się takiego ryzyka uniknąć. O nie.  

  Już zresztą same dobre, pozytywne i adekwatne oddziaływania, zgodne ze sztuką pedagogiki, mogłyby zostać uznane bądź przez Damiena, bądź przez szatana/siły nadprzyrodzone za działalność zasługującą na ukaranie śmiercią. W świecie przedstawionym bowiem dobrzy ludzie, zagrażający Damienowi jakoś, znający o nim prawdę, są błyskawicznie unicestwiani. 

  Uczynione teoretyczne rozważania prowadzą do strasznych, smutnych wyobrażeń oraz wniosków, konkluzji. Zarówno sam nastoletni Damien, jak i sam świat w filmie przedstawiony, stanowią wspólnie jeden wielki koszmar. W pobliżu Damiena chyba żaden racjonalnie myślący, rozsądny pedagog, terapeuta, uświadomiony co do natury dziecka, nie chciałby się znaleźć. Żaden specjalista mądry nie pragnąłby mieć styczności z takim niegodziwym, bezlitosnym młodzieńcem - jeśliby tylko znał naturę, biografię i działania takiej istoty serca pozbawionej. Prowadzenie ewentualnej terapii pedagogicznej dla chłopca Damiena byłoby nawet i dla wybitnego specjalisty kolosalnie stresującym i straszliwym doświadczeniem, nawet jeśli ostatecznie taki realizator terapii by nie został ostatecznie zgładzony. Lecz podjęcie teoretycznych rozważań w zakresie perspektyw terapii pedagogicznej dla owego chłopca okazało się ciekawe i umysł angażujące.   

  Konkluzja figuruje jako jasna: dla pewnych person, bohaterów fikcyjnych, postaci filmowych lepiej byłoby wcale nie próbować wdrażać pedagogicznej terapii, bo mogłoby się to źle skończyć - tragedią, nieszczęściem w postaci śmierci terapeuty, chcącego jedynie pomóc. Jednak pedagogiczno-terapeutyczne analizowanie filmów okazuje się nowatorskie i wartościowe, analizy takowe mogą przyczynić się do rozwoju pedagogiki jako nauki.

Kulturoterapia, arteterapia receptywna albo bierna stanowią przykładowe, dobroczynne formy w pedagogicznej terapii, które można byłoby zastosować w przypadku chłopca Damiena. Oto młodzieniec mógłby zapoznawać się z rozmaitymi wytworami sztuki i tym samym zwiększać u siebie wrażliwość, w tym społeczną i estetyczną. Obcowanie ze sztuką, czytanie rozmaitych książek (biblioterapia), w tym zaś Biblii, jako czynności zajęciowe sprawiłyby, że Damien poszerzyłby swą wiedzę oraz umysłowe horyzonty. Z Damienem specjalista-pedagog mógłby odbyć wycieczkę do znanych z filmu wykopalisk (oczywiście jeśli byłoby tam absolutnie, całkowicie bezpiecznie) - oto na miejscu młody człowiek, terapii długotrwałej poddany, zobaczyłby fresk, który go przedstawia jako okropnego antychrysta/syna szatana. I wówczas chłopiec mógłby krytycznie spojrzeć na to, co widać na owym fresku. Zobaczenie tegoż dzieła plastycznego mogłoby pomóc bardzo Damienowi. On pojąłby, iż owy wytwór sztuki przedstawia go negatywnie, źle. Może Damien poczułby wówczas wstręt do czynienia zła, do bycia złą istotą? Może zło by go już odpychało? I może pacjent odczułby chęć, inspirację do tworzenia jakichś własnych plastycznych tworów? Rysunków? Obrazów? Dzięki plastykoterapii i arteterapii czynnej dziecko mogłoby wyładowywać swe frustracje, negatywne emocje, mogłoby się uspokajać i zaznawać szczęścia. Może Damien czyniłby dobro za pomocą swej magii, zamiast być niegodziwym?

Jazda samochodem, przejażdżka jakimś wehikułem, wycieczka dokądś, na przykład do lasu, na wieś, nad morze czy chociażby do odległego miasta w celu zwiedzania go, mogą okazać się dla różnych nastoletnich chłopców interesującymi zajęciami - dobroczynnymi, korzystnymi, umożliwiającymi realizację określonych, postawionych pedagogicznych celów. Podczas jazdy podopieczni mogą ze sobą rozmawiać, a także bawić się. Pacjent/pacjenci może/mogą oczywiście również konwersować z samym terapeutą-pedagogiem. Swobodne, luźne, wesołe pogawędki potrafią umilić czas podróży. A zza okien można podziwiać widoki, gdy są one interesujące.

Dyscyplina mogłaby bardzo Damienowi dopomóc w staniu się dobrym/lepszym człowiekiem. Odpowiednio ukształtowany w ramach nauki w akademii wojskowej młody człowiek przestrzegałby w swym dalszym życiu społecznych norm. Szkoła mogłaby ukształtować u Damiena: prawość, honorowość, dobroć, etyczną postawę. Mogłaby szkoła wyeliminować u chłopca problem izolacji od grupy. A zatem nie można zapominać o odpowiedniej szkole jako o czynniku pozytywnym, korzystnym dla młodej jednostki. Lecz, jak wiadomo z filmu, Damien, mimo że się uczył w militarnej placówce - w Akademii Davidsona (Davidson Military Academy), to i tak wcale mu to nie przeszkodziło w byciu/w staniu się złym, niegodziwym, nikczemnym obywatelem. Dla chłopca Damiena trzeba byłoby rozważyć regularne treningi umiejętności społecznych, zajęcia socjoterapeutyczne, treningi asertywności, aktywnego słuchania, treningi właściwego reagowania w sytuacjach trudnych, treningi umiejętności organizacji czasu wolnego, jak też i treningi porządkowe. Nauka dbania o porządek mogłaby pozytywnie ukształtować owego młodego człowieka, wykształcić w nim odpowiednie postawy. Zaś dzięki treningom społecznych umiejętności oraz dzięki obfitej, długotrwałej socjoterapii w przypadku pacjenta nastąpiłaby poprawa sytuacji społecznej, poprawa w sferze kontaktów międzyludzkich; u Damiena można byłoby wykształcić empatyczność, prawość, dobroć. Rozumiałby on lepiej innych ludzi, ich potrzeby. Damien wykształciłby odporność na sytuacje trudne i umiałby właściwie w takich sytuacjach reagować. Jego izolacja od grupy zmniejszyłaby się diametralnie. Pacjent, dzięki odpowiednim zajęciom, nie wykazywałby chęci dominacji nad innymi personami. Zwiększyłaby się u niego życzliwość względem innych ludzi. Dzięki wskazanym formom pomocy pedagogiczno-terapeutycznej Damien nie naruszałby norm społecznych, nie szkodziłby innym ludziom, nie uśmiercałby ich nigdy, przenigdy. Ponadto ów adresat terapii nie przejawiałby destrukcyjnych zachowań. Toteż sytuacja społeczna oraz sytuacja psychiczna podopiecznego uległyby znacznej poprawie dzięki odpowiedniej, adekwatnej pedagogicznej terapii.

Oto gdyby specjalista-pedagog wdrożył dla Damiena odpowiednią terapię, to konieczne byłyby dla tego chłopca nie tylko: socjoterapia i rozmaite treningi, lecz również i obligatoryjne byłyby dla adresata oddziaływań odpowiednie zajęcia sportowe - liczne. Oto Damien mógłby często grać w futbol amerykański z innymi chłopcami. A może i raz na jakiś czas on mógłby ze swymi rówieśnikami grać w hokeja w specjalnie przystosowanym do tego budynku? Aktywność sportowa wydaje się być nader istotna w przypadku dojrzewającego nastolatka Damiena. Dzięki uprawianiu sportu, aktywnościom ruchowym sytuacja fizyczna, jak również sytuacja społeczna oraz psychiczna chłopca uległyby poprawie. Na przykład, dzięki uczestniczeniu w meczach futbolowych dziecko mogłoby się uczyć współpracy z innymi ludźmi, zasad panujących, nabrałoby szacunku do innych person oraz do uczciwości; oto, w jego przypadku, kontakty społeczne poprawiłyby się. Gniew, frustracje pacjent mógłby stosownie, w dobry sposób wyładowywać - poprzez sportowe aktywności. Doprawdy różne są zalety, atuty wykorzystywania w terapii pedagogicznej sportu, ruchu. Warto byłoby rozważyć dla Damiena techniki terapii poprzez ruch, choreoterapię, ogólnousprawniające ćwiczenia fizyczne, codzienną gimnastykę poranną. Przykładowo Damien mógłby spacerować, chodzić na siłownię albo codziennie biegać. A zatem zarówno byłaby korzystna dla Damiena grupowa aktywność sportowa (mecze/zabawy z innymi ludźmi), jak i dobre byłyby dla rozważanego potencjalnego podopiecznego indywidualne formy aktywnościowe.

Na załączonych tu kadrach, pochodzących z filmu: „Damien: Omen II” dostrzec możemy dwie ciekawe formy zajęciowe: 1) przejażdżkę bryczką, gdzie istotną funkcję pełni zwierzę koń, 2) jazdę na śnieżnych/zimowych skuterach. W ramach terapii pedagogicznej dla Damiena można byłoby rozważyć zastosowanie obydwu wskazanych form (transportacyjnych). Dla młodzieńca w wieku Damiena obydwie przedstawione na zdjęciach aktywności mogłyby stanowić interesujące i dobrze wypełniające wolny czas. Wielorakie formy aktywnościowe, urzeczywistniane w ramach terapii pedagogicznej, są w możności zabijać nudę u adresatów oddziaływań, wypełniać ludziom czas wolny. Warto zaakcentować, iż w przypadku przejażdżki bryczką występuje koń, a zatem mamy tutaj do czynienia z wykorzystaniem elementów hipoterapii (wchodzącej w zakres szerszej kategorii: zooterapii, czyli terapii z udziałem zwierząt). Być może kontakt z odpowiednim zwierzęciem, na przykład z łagodnym: psem czy z koniem, mógłby troszkę pomóc Damienowi w staniu się lepszym człowiekiem? Może dzięki chwilowemu kontaktowi z jakimś odpowiednio dobranym, nieagresywnym zwierzęciem Damien wykształciłby w sobie dobroć, empatyczność i troskliwość? Takie czynności, jak: głaskanie zwierzęcia, karmienie i pojenie stworzenia mogłyby poprawić nieco sytuację psychiczną u dziecka szczegółowym rozważaniom poddanego. Z drugiej jednakże strony w filmach z serii: „Omen” obecność czarnego psa wcale nie wpłynęła korzystnie, leczniczo na Damiena. Ja osobiście nie jestem zwolennikiem zooterapii, w tym dogoterapii, ja nie przepadam za tą formą wspomagania. Dla Damiena dalece lepsze byłyby inne niż zooterapia rodzaje oddziaływań - tak mniemam.


Gra na jakimś instrumencie, na przykład gra na trąbce, może stanowić technikę terapeutyczną, dobroczynną. Takowe granie figuruje jako technika przynależąca do metody: muzykoterapii czynnej/aktywnej. Koniecznie trzeba byłoby rozważyć zastosowanie muzykoterapii czynnej czy też aktywnej w przypadku Damiena Thorna. Może gdyby ów podopieczny grał sobie na instrumencie, w samotności albo wraz z innymi grającymi członkami szkolnej społeczności, na przykład podczas ważnych uroczystości, to stałby się przez to lepszym człowiekiem? Nauczyłby się współpracy z innymi, wtapiania się w tryby zbiorowościowe, pełnienia społecznych ról. Silne, trudne emocje dziecka mogłyby znajdować ujście w muzyce. W przypadku owego potencjalnego pacjenta kontakty społeczne, dzięki muzykoterapii aktywnej, mogłyby ulec znacznej poprawie. I warto pamiętać, jaką fenomenalną pamięć i wiedzę miał Damien - co pokazał na lekcji historii (to są tak zwane mocne strony u dziecka). Oto wyśmienitą pamięć, wspaniałe zdolności umysłowe można byłoby wykorzystać podczas indywidualnych zajęć z muzykowania dla dziecka rzeczonego, i nie tylko na takowych. Na wskazanych indywidualnych spotkaniach z zakresu muzykoterapii Damien mógłby kształtować w sobie wrażliwość, polepszać swe umiejętności społeczne, swą sytuację psychiczną i społeczną, na przykład dzięki słuchaniu muzyki klasycznej i dzięki graniu na wybranym instrumencie bądź dzięki muzycznym improwizacjom. Dobrze byłoby także zorganizować Damienowi różne zajęcia i treningi poświęcone umysłowi, treningi koncentracji, tak aby podtrzymać/rozwinąć jego zdolności nerwowego układu, wiedzę oraz kreatywność. Treningi pamięci okazałyby się dla tego chłopca nader słuszne. A może pacjent zapragnąłby tańczyć do muzyki (w ramach metody choreoterapii)?


Styczność, kontakt z wodą to również ciekawe zajęciowe formy. Terapeutyczne może być zarówno patrzenie na wodę, jak i słuchanie morskich/oceanicznych fal. Także i dobroczynne może się okazać pływanie w wodzie, jeśli dziecko takie coś lubi i jeżeli posiada umiejętność pływania. Oto kontakt Damiena z wodą mógłby być dla niego uspokajający, psychicznie regenerujący. Z chłopcem terapeuta mógłby pojechać nad jakiś duży zbiornik wodny czy choćby nad nieduże jezioro. Z filmu pamiętam doskonale, jak Damien, dowiedziawszy się, iż jest synem szatana/antychrystem, pobiegł nad wodę. Oto nad wodą mógł tę wiedzę przyjąć ze spokojem, wyciszyć się, zaakceptować swój los. Tak więc nie należy zapominać o możliwym terapeutycznym wpływie wody na ludzkie organizmy. Chociażby nad morzem/oceanem plażą spacerować można, co stanowi bez wątpienia terapeutyczną technikę.

Damienowi przydałyby się rozliczne zajęcia relaksacyjne. I prócz tego warto byłoby rozważyć zorganizowanie dla chłopca jednego treningu snu bądź kilku takich treningów. Damien, w momencie dowiedzenia się o swojej naturze, potrzebowałby szczególnie mocnego, intensywnego wsparcia. Oto dzięki zajęciom relaksacyjnym podopiecznego Damiena nie cechowałaby żądza zabijania innych person. Oto dzięki zajęciom relaksacyjnym klient nie prezentowałby gniewu wobec innych ludzi, chłopiec ten przestrzegałby społecznych norm. Zajęcia owe zapewniłyby dziecku dobrostan, poczucie szczęścia. Osoba zrelaksowana nie okazywałaby agresji (tego by wszakże należało się spodziewać). Zajęcia relaksacyjne umożliwiłyby wyrównanie nastroju u dziecka, poprawiłyby u Damiena koncentrację, funkcje nerwowego układu. Zajęcia relaksacyjne dla pacjenta przyczyniłyby się do poprawy jego sytuacji psychicznej oraz społecznej. Pomimo swojej nadprzyrodzonej, szatańskiej natury, młody ten człowiek i tak podlegał biologicznym procesom. On dojrzewał. Dziecku/nastolatkowi potrzebna jest odpowiednia ilość snu. Oto więc trening snu dla Damiena mógłby mu pomóc, zmniejszyć u chłopca stres, wpłynąłby on korzystnie na regenerowanie się organizmu dziecka. Przykładowymi technikami w przypadku treningu snu, skierowanego do małego dziecka, są: czytanie, na przykład: bajek, baśni na dobranoc, a także puszczanie uspokajającej, usypiającej muzyki przed snem (kołysanek). Małemu dziecku można też przed snem zaśpiewać. Lecz u starszych dzieci pewne techniki treningu snu byłyby nieadekwatne, efektywności pozbawione. Dla nastoletniego Damiena - dojrzewającego chłopaka - ważne byłoby stosowne wyciszenie się przed zaśnięciem. I oto nauczenie się takiego wyciszenia okazałoby się istotnym celem w przypadku treningu snu dla owego chłopca. Trening snu dla Damiena mógłby stanowić dla niego doskonałe narzędzie budowania samokontroli, dzięki kształtowaniu pewnych nawyków przed snem można byłoby u młodzieńca samokontrolę zwiększyć. Wprowadzenie stałych godzin: snu, budzenia się mogłoby wpłynąć na podopiecznego nad wyraz korzystnie. A odpowiednie ćwiczenia oddechowe przed spaniem mogłyby odsunąć intensywne myśli. W ramach potencjalnego treningu - chłopiec przed snem nie odbierałby silnych bodźców, lecz jego umysł wyciszałby się i uspokajał. 

Terapeutyczne dla Damiena Thorna mogłoby się okazać między innymi podziwianie przez chłopca przestrzeni miejskiej i wody z dużej wysokości. Obserwowanie panoramy metropolii mogłoby odprężyć pacjenta, uspokoić go, ukoić jego nerwy. Przebywanie w wysoko usytuowanym, luksusowym apartamencie/w luksusowym pokoju hotelowym w możności byłoby zapewnić młodzieńcowi zadowolenie. W takiej przestrzeni Damien mógłby spokojnie rozmyślać, kontemplować. Młodzieńca, o którym traktuje ma praca, nie nękał lęk wysokości (wykluczający przecież rzeczoną aktywność terapeutyczną, tu przedstawioną). Toteż podziwianie widoków mogłoby poprawić u Damiena jego sytuację psychiczną, mogłoby zmniejszyć u niego agresywność.

Dla chłopca opisywanego korzystne i właściwe okazałyby się różne wycieczki, wyjścia odbywane wraz z terapeutą. Mogłyby to być wypady do lasów czy chociażby wycieczki na rozległe farmy albo na przykład wycieczki do muzeum, teatru bądź do opery. Na zdjęciu została przedstawiona wycieczka do fabryki nawozów, w której Damien brał udział (jak wiadomo, wycieczka ta skończyła się nieszczęściem). Oto przebywanie na łonie natury pomogłoby Damienowi kolosalnie (taką nadzieję żywić trzeba). Może dzięki wycieczkom na łono przyrody Damien absolutnie nie chciałby nikogo uśmiercić? Może zmniejszyłaby się u niego agresywność, gniew by u chłopca wyparował? Także i oglądanie spektakli teatralnych czy oglądanie eksponatów w muzeach uwrażliwiłoby Damiena przemożnie - tak należałoby się spodziewać. Na domiar, dzięki wyjściom terapeuty z Damienem do instytucji użyteczności publicznych, do urzędów u Damiena można by wykształcić umiejętności załatwiania wielorakich spraw. Z Damienem można byłoby choćby robić zakupy spożywcze w sklepie - w ramach wyjścia z chłopcem do sklepowego obiektu. Młody Damien Thorn mógłby także spędzić dzień w pracy ze swym przybranym ojcem i przypatrywać się wówczas mechanizmom funkcjonowania podmiotu, którym Richard zarządzał. Chłopcu mogłyby się przydać treningi ekonomiczne/biznesowe. Kontaktowanie się z dorosłymi ludźmi mogłoby korzystnie wpłynąć na sytuację społeczną u chłopca Damiena. Z podopiecznym można by chodzić do takich miejsc, jakimi by się on bardzo, żywo interesował. Mogłyby to być chociażby: zabytki, ruiny, stanowiska archeologiczne czy choćby miejsca religijnego kultu.

Dzięki wyjściu wraz z Damienem do muzeum, u chłopca można by rozwinąć ciekawość świata, zainteresowania naukowe, wykształcić by można u pacjenta wrażliwość na otaczający świat, empatyczność. Oto oglądanie przez Damiena eksponatów, muzealnych obiektów, na przykład zwierzęcych szkieletów, mogłoby poszerzyć u chłopca wiedzę, na przykład z zakresu biologii i jej gałęzi: zoologii. Wizyta Damiena wraz z terapeutą pedagogicznym w muzeum stanowiłaby doskonałą, świetną okazję, aby nastolatkowi zorganizować, przydzielić zadania związane z pobytem w owym miejscu. Może Damien miałby dokonać jakichś obserwacji i wypełnić jakąś specjalną, zaprojektowaną kartę pracy - związaną z obecnymi w muzeum eksponatami? A może pedagog poprosiłby Damiena, ażeby ten wykonał, narysował jakiś szkic, na przykład szkieletu dinozaura? Zaś po zakończeniu wizyty w muzeum Damien mógłby napisać wypracowanie na zadany temat - wypracowanie chociażby z biologii. A zatem odwiedziny w muzeum zapewniłyby wiele pedagogicznych możliwości, okazji. Toteż można by jedną albo ewentualnie dwie takie wizyty w muzeum inteligentnemu, mądremu Damienowi zorganizować - w ramach pedagogicznej terapii dla tegoż młodego klienta.

Bardzo dobrze byłoby wdrożyć wobec Damiena Thorna oddziaływania z zakresu filmoterapii. Nie chodzi w tej metodzie pedagogiczno-terapeutycznej wyłącznie o oglądanie filmów, nie. Ważne stanowi w filmoterapii również porozmawianie z personą podopieczną, gdy już film się skończy. Wartościowe się okazuje wyrażenie przez pacjenta osobistych spostrzeżeń, opinii, refleksji na temat filmu obejrzanego. A zatem w skład filmoterapii wchodzą następujące czynności zajęciowe: oglądanie odpowiedniego filmu, dyskusja na temat filmu po jego zakończeniu, jak również wyrażanie spostrzeżeń, refleksji przez podopiecznego na temat filmowego dzieła, odpowiadanie przez podopiecznego na zadane przez terapeutę pytania do filmu. W przypadku chłopca Damiena wartościowymi filmami dla niego mogłyby się okazać takie, w których główny bohater jest inny od reszty, który przeżywa jakieś wewnętrzne konflikty, rozterki, który ma problemy ze sobą, ze swoją nadprzyrodzoną naturą. Dzięki oglądaniu odpowiednich, ciekawych filmów u Damiena mogłyby się poprawić: sytuacja psychiczna oraz sytuacja społeczna. W tym miejscu warto pamiętać o takich konstruktach, jak: wzory kulturowe i wzory osobowe. Może jakiś pozytywny bohater filmowy szczególnie Damienowi by zaimponował i stałby się dla młodzieńca osobowym wzorem, godnym naśladowania/podziwiania? Po zakończeniu oglądania filmu pedagog mógłby zadać chłopcu przemyślane, dobrane pytania. Oto filmoterapia stanowi znakomitą metodę w pedagogicznej terapii.

Znakomitą formą terapii pedagogicznej okazuje się spacerowanie, na przykład zimą po lesie. Na powyższym zdjęciu - kadrze pochodzącym z filmu: „Damien: Omen II”, dostrzegamy siedzącego na powalonym drzewie Marka Thorna (chłopiec ten został przez niegodziwego Damiena, niestety, uśmiercony). Oto regularne spacery, jako ruchowa aktywność, pozytywnie wpływają na sytuacje fizyczne podopiecznych, jak i na ich sytuacje psychiczne. Dla osób starszych, w podeszłym wieku spacery - jako lekka forma aktywności ruchowej - stanowią bardzo wartościowe zajęciowe formy. Natomiast Damien, spacerując z dala od ludzi, mógłby się uspokoić, wyciszyć, oczyścić z negatywnych emocji. Oto dzięki spacerom u Damiena zmniejszyć mogłaby się agresja, spacery mogłyby wyeliminować u chłopca problem gniewu. Co więcej, dla Damiena warto byłoby rozważyć różne techniki hortikuloterapii, terapii zajęciowej poprzez ogrodnicze czynności. Może dzięki pracy w ogrodzie, dzięki pielęgnowaniu roślin Damien polepszyłby dalece swoją sytuację psychiczną i fizyczną? Może dzięki pracy w ogrodzie stałby się dobrym, uczciwym, spokojnym, etycznie postępującym człowiekiem? Kontakt z organizmami roślinnymi mógłby odsunąć od chłopca złe myśli o szatańskim przeznaczeniu, losie. Swoją energię Damien mógłby poświęcać spacerom i pielęgnowaniu roślin w przydomowym ogrodzie.  

Ostatnią już formą terapeutyczną, jaką pragnę w tej pracy przedstawić, jest higieniczny trening. Można by taki trening wobec Damiena rozważyć. Przykładowymi celami w przypadku treningów higienicznych są: ukształtowanie u persony podopiecznej odpowiednich nawyków higienicznych, zwalczenie u podopiecznego problemu w postaci braku dbałości: o ciało, o zewnętrzny wygląd, poszerzenie przez adresata terapii pedagogicznej/zajęciowej wiedzy na temat higieny, pielęgnacji ciała. W dzisiejszych czasach wielu nastoletnich chłopców nie dba o swoją higienę. Wieloracy młodzi ludzie płci męskiej noszą wiele dni te same skarpetki, które to okropnie brzydko pachną... 




Charakterystyka Marka Thorna - bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

 


https://ebookpoint.pl/ksiazki/charakterystyka-marka-thorna-bohatera-filmu-damien-omen-ii-1978-rezyseria-don-t-patryk-daniel-garkowski,s_025d.htm

Perspektywy zastosowania terapii pedagogicznej wobec Damiena - głównego bohatera filmu: „Damien: Omen II” (1978, reżyseria: Don Taylor, Mike Hodges) - Patryk Daniel Garkowski

 


https://ebookpoint.pl/ksiazki/perspektywy-zastosowania-terapii-pedagogicznej-wobec-damiena-glownego-bohatera-filmu-damie-patryk-daniel-garkowski,s_025c.htm

niedziela, 5 stycznia 2025

Treningowa różdżka dla Galindy/Glindy - bohaterki filmu-musicalu: „Wicked” (2024, reż. Jon M. Chu) - Patryk Daniel Garkowski

Treningowa różdżka dla Galindy/Glindy - bohaterki filmu-musicalu: „Wicked” (2024, reż. Jon M. Chu)

  Galinda, która zmieniła swe imię na Glinda, to bohaterka nowego filmu-musicalu: „Wicked” (2024, reżyseria: Jon M. Chu), aktualnie emitowanego w kinach. W tym wystąpieniu ja omówię przedmiot - różdżkę treningową, którą owa postać otrzymała od madame Morrible, czyli od dziekan wydziału nauk magicznych uniwersytetu Shiz. Ja ustalę, czy różdżka ta stanowi element fantastyczny, czy realistyczny.

  W filmie „Wicked” ukazano początki studiów Galindy na uniwersytecie Shiz. Jak wiadomo, aby się tam dostać, studenci musieli zdać stosowne wstępne egzaminy. Na uniwersytecie Shiz można było studiować na przykład filologię czy filozofię. Lecz Galinda bardzo chciała nauczyć się czarowania, mimo że nie miała żadnego talentu magicznego, pomimo, że nie miała ona takiego rzadkiego daru magii, jak inna bohaterka filmu-musicalu - Elfaba.

  Na uniwersytecie Shiz w uroczystym dniu rozpoczęcia okresu studiów pani Morrible wygłosiła przemowę. Niedługo po jej zakończeniu Galinda podeszła do pani Morrible, zagadała do owej osobistości. I wówczas Galinda przedstawiła się pani Morrible. Galinda bardzo chciała zapisać się na zajęcia u pani Morrible z zaklinania. Jednakże pełna entuzjazmu, zapału do nauki Galinda spotkała się z oziębłością, z przykrym chłodem pani Morrible, która to wyraźnie śpieszyła się i chciała urwać, zakończyć konwersację z nowo przyjętą studentką. Oto pani Morrible oznajmiła Galindzie, iż nie prowadzi owych zajęć czarodziejskich w każdym semestrze, lecz jedynie wówczas, kiedy pojawi się osoba niezwykła. Wówczas to pani Morrible szybko urwała rozmowę i sobie poszła.

  Postać madame Morrible przywołała u mnie bardzo złe, negatywne wspomnienia związane z moją nauką na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu - na Wydziale Prawa i Administracji, gdzie studiowałem prawo. Ten przybytek to istny koszmar. Chciałbym już, doprawdy, zapomnieć o tym koszmarze. Ale nie tylko z tą szkołą mam bardzo złe, negatywne wspomnienia. 

  Bohaterka filmu - pani Morrible to obrzydliwa, oziębła, niemiła, zadufana w sobie kreatura; ktoś taki w ogóle nie powinien pracować w szkole. Później w filmie ujawnione zostaje, że pani Morrible jest w zmowie z oszukańczym Czarodziejem-hochsztaplerem i że oboje prześladują inteligentne, mówiące zwierzęta. 

  Lecz nawet i skoro Galinda nie miała w sobie ani iskierki magicznego talentu, to dziekan wydziału nauk magicznych nie powinna tak tej pełnej zapału do nauki kobiety potraktować, toteż: ozięble, niemile, tak ja uważam. Pani Morrible mogłaby przecież zaprosić Galindę na zajęcia z zaklinania, czyli z czarowania. Nic by to nie zaszkodziło, nawet jeśli Galinda nigdy nie byłaby w możności nauczyć się rzucania czarów. Na pewno gdyby Galinda była na takich zajęciach, chociaż kilku, to byłaby szczęśliwa, nie byłoby jej smutno, może te zajęcia by coś jej dały, może by ją pozytywnie jakoś ukształtowały. Podczas lekcji Galinda mogłaby na przykład zapoznawać się z mądrymi książkami z zakresu czarologii. Ale pani Morrible nie chciała tracić czasu na pannę Galindę w ogóle, ani chwilki. 

  Z kolei do Elfaby - obdarzonej darem magii - pani Morrible przejawiała zupełnie inny stosunek. Oto pani Morrible zauważywszy, że Elfaba rzeczywiście umie czarować, przyjęła ją niezwłocznie do grona studentów uniwersytetu i zorganizowała dla niej prywatne zajęcia. Te lekcje czarowania pani Morrible prowadziła jedynie dla Elfaby, nie zaprosiła na te zajęcia Galindy - mimo przedstawionej, mimo oznajmionej chęci do nauki przez pełną entuzjazmu, zapału, młodą, blondwłosą kobietę.

  Jakiś czas potem koleżanka Galindy - Elfaba, która naprawdę potrafiła czarować, choć nad mocą swoją nie panowała, wstawiła się za współlokatorką Galindą u pani Morrible, poprosiła kategorycznie dziekankę o to, aby dołączyła Galindę do ich prywatnych zajęć z magii. I wówczas  Elfaba zagroziła, że rzuci studia, jeśli jej żądanie nie zostanie zrealizowane. Pani Morrible, nie chcąc utracić tak cennej dla pewnych celów osoby-zdobyczy, po prostu musiała się zgodzić na tę wyrażoną prośbę. Innej opcji bowiem nie miała. Cóż poradzić? Oto pani dziekan osobiście przyszła do klubu Ozdoba, gdzie bawiła się między innymi Galinda. I tam pani Morrible wręczyła jasnowłosej bohaterce treningową różdżkę. Przedmiot ten od razu przykuł moją uwagę badawczą. A cóż to takiego? Galinda wyraziła swój entuzjazm, poinformowała panią dziekan o tym, że chce się nauczyć wszystkich czarów. Ale Galindę pani Morrible potraktowała bardzo chłodno, ozięble, rzekła, że ta, według niej, nie ma za grosz talentu do magii. Wcale nie wierzyła w Galindę pani Morrible. Taki oziębły, okropny stosunek do studentki przejawiany przez dziekan uniwersytetu jest po prostu przykry, obrzydliwy, niegodny. Taki ktoś jak madame Morrible nie powinien być związany z uczelnią Shiz. Oczywiście pani Morrible wytłumaczyła Galindzie powody swej zmiany postawy wobec blondwłosej studentki. Szczerze poinformowała Galindę o żądaniu Elfaby i o jej groźbie, że ta rzuci swe studia na uniwersytecie Shiz, jeśli jej oczekiwanie nie zostanie spełnione.

  Potem film ukazuje, że owa różdżka treningowa, którą Galinda otrzymała, nie działa, że stanowi bezużyteczną zabawkę, dzięki niej Galinda wcale nie mogła rzucić czaru przemiany odzieży Elfaby w balową suknię.

  Oto w pokoju współdzielonym z Elfabą Galinda próbowała użyć różdżki do przemiany stroju swej koleżanki w balową suknię. Oto pragnęła za pomocą tego przedmiotu sprawić, aby odzież Elfaby niezwłocznie zmieniła się w piękne, śliczne odzienie. Jednak różdżka wcale nie zadziałała! Galinda próbowała użyć różdżki nie raz, ale kilka razy. W końcu Galinda, poddawszy się, wyrzuciła różdżkę z ręki zirytowana. Nie pozbyła się jej, po prostu rzuciła ją w swym pokoju.

  Zakładając, że różdżka treningowa Galindy była bezużyteczną zabawką, że dzięki tej różdżce nie można było absolutnie rzucić żadnego czaru, uznam ja, że jest to element realistyczny w filmie-musicalu. Jednak przecież na początku filmu Glinda przybywa w cudownej, wielkiej bańce i ma przy sobie jakąś różdżkę - ja to doskonale pamiętam. Jednakże różdżka dzierżona przez Glindę na początku filmu nie wygląda tak samo jak jej dawna różdżka treningowa. Choć może to ta dawna treningowa różdżka, jednak ozdobiona, ulepszona, z innym nieco wyglądem? Lecz może jest to po prostu jakaś inna różdżka (prawdziwa). Mogę jedynie spekulować. Jeśli jednak dawna treningowa różdżka Galindy umożliwiałaby rzucenie choćby jednego, drobnego, prostego, elementarnego czaru, to wówczas byłby to niewątpliwie element fantastyczny.

  W filmie „Wicked” elementami fantastycznymi są na przykład mówiące, zachowujące się jak ludzie zwierzątka. Natomiast elementami realistycznymi albo prawdopodobnymi w rzeczonym dziele filmowym będą chociażby: budyneczki w krainie Oz, domki mieszkańców krainy Oz czy stroje lokalne, regionalne odzienia mieszkańców przedstawionego świata.

  Toteż, aby treningową różdżkę Galindy można było uznawać za fantastyczny element, to przedmiot owy powinien umożliwiać rzucanie czarów, powinien wykraczać poza zasady przyrody rządzące naszym rzeczywistym światem. Jeśli natomiast stanowi ta różdżka bezużyteczną zabawkę (a tak właśnie pokazano to w scenie z próbą przemiany stroju Elfaby w suknię balową), jeśli w istocie jest jak różdżki zabawkowe w naszym rzeczywistym świecie, to oczywiście ten przedmiot należy uznawać za element realistyczny/prawdopodobny.

  Być może bańka cudowna, w której poruszała się Glinda na początku filmu, to wytwór technologii powiązanej z pojazdem. Być może tę technologię podróżowania ofiarował Glindzie hochsztapler Czarodziej - znający się przecież na różnego rodzaju sztuczkach mechanicznych, cyrkowych. Glinda na początku filmu używa różdżki jedynie do przekłucia/destrukcji bańki, w której się znajduje, a to żadna magia. Nie wyczarowuje ona chyba mydlanej bańki - za pomocą różdżki. Bańka transportowa wydaje się bowiem formować na skutek użycia jakiejś technologii, na skutek działania techniki. I coś tam chyba Glinda robi nogą. Sprawa jest ogromnie tajemnicza. 

  Toteż, uwzględniając to wszystko, moim zdaniem różdżka treningowa Galindy to element realistyczny/prawdopodobny, a nie fantastyczny. A mimo że ta różdżka w ogóle nie działała, to Galindzie nie zaszkodziło posiadanie owego przedmiotu. Niektóre posiadane przedmioty, dobra materialne polepszać, zwiększać potrafią statusy społeczne u jednostek. Galinda bardzo pragnęła umieć czarować, a standardowym atrybutem czarodziejki jest przecież różdżka, czyż to nieprawda? Dzięki temu prostemu przedmiotowi Galinda/Glinda mogła choć kapkę zbliżyć się do swego marzenia o byciu czarodziejką. Jak wiadomo z początku filmu - jako dobrą czarodziejkę postrzegali ją mieszkańcy krainy, a zatem życiowe marzenie chyba się udało jej spełnić.






Motyw inności w filmie-musicalu „Wicked” (2024, reż. Jon M. Chu) - Patryk Daniel Garkowski

Motyw inności w filmie-musicalu „Wicked” (2024, reż. Jon M. Chu)

  W naszym rzeczywistym świecie ludzie różnią się od siebie. Różnice pomiędzy ludzkimi osobnikami mogą dotyczyć chociażby cech zewnętrznych, wyglądu, zaś przykładem takiej różnicy jest kolor skóry. Inność może być odbierana różnie, wielorako. Pozytywnie albo i negatywnie.

  W nowym, aktualnie emitowanym w kinach, niezwykłym filmie-musicalu: „Wicked” (2024, reżyseria: Jon M. Chu) obecny jest motyw inności. Na tym właśnie filmowym motywie ja pragnę się skoncentrować w moim wystąpieniu i, między innymi, chcę zwrócić uwagę na to, jak inność może być postrzegana przez otoczenie. Inność może być odbierana nieobojętnie, wrogo, z szokiem, przerażeniem; wyśmiewana być może, wyszydzana. Inność ludzie są w stanie docenić, poszukiwać jej czy dążyć do wykorzystania owej inności do osobistych celów. Bezsprzecznie ona figuruje jako coś niezwykle złożonego. Reakcje, postawy wobec inności ukazuje film: „Wicked”.

  Jaka więc okazuje się owa inność w rzeczonym musicalowym dziele? Jak się ta inność w tamtejszym przedstawionym świecie wyraża? 

  Otóż w dziele: „Wicked” główna bohaterka, toteż Elfaba Thropp, jest cała zielona - ta postać płci żeńskiej posiada zielony kolor skóry, co stanowi ewenement w przedstawionym świecie. Już od urodzenia Elfaba była taka cała zieloniutka. Kiedy jej ojciec dostrzegł, jak jej córeczka wygląda, a nastąpiło to chwilkę po porodzie, przeraził się i śpiewając, nazwał dzieciątko szatańskim miotem. Zasugerował odwrócenie wzroku od bezradnego niemowlęcia. Z kolei mała Elfaba, moment po wydaniu jej na świat, pokazała, że umie nieświadomie władać magią - oto wielorakie przedmioty, instrumentaria nagle podniosły się do góry. To także stanowiło przejaw inności u bohaterki pierwszoplanowej.

  Inność zatem może wyrażać się między innymi poprzez umiejętność czarowania - w świecie przedstawionym filmu: „Wicked” umiejętność owa figuruje jako niezmiernie rzadka, cenna. Dlatego ci, którzy w możności są w tamtejszym świecie magią władać, zmieniać magicznie rzeczywistość, są inni aniżeli cała reszta - w tej kwestii wyróżniają się od ogółu społeczeństwa. Prosty lud docenia dobre czarownice (o czym świadczy dobitnie już sam początek filmu fantastycznego). Umiejętność używania magii cenił sobie nieumiejący nią władać Czarodziej - rezydujący w Szmaragdowym Mieście oszust, hochsztapler, prześladujący inteligentne zwierzęta. 

  Po odbytym porodzie ojciec Elfaby nakazał niani niedźwiedzicy, ażeby to inteligentne zwierzę wyniosło z pokoju wydane na świat, zielone niemowlę. Nie chciano na dzieciątko po prostu patrzeć. Uznano je za szkaradne tylko ze względu na zieloną barwę skóry. A nie ze względu na jakieś  fizyczne bądź umysłowe defekty - takich przecież u latorośli nie było. Normalnym dzieckiem była Elfaba. A jednak ją odtrącono... To zasmucające...

  Dorastająca dziewczynka - Elfaba Thropp - była wychowywana przez troskliwą, miłą, uprzejmą nianię niedźwiedzicę. Rzec można, iż zwierzę owe zastąpiło Elfabie rodzicielskie organizmy. Niestety, przez swój zielony kolor skóry Elfaba nie uzyskała akceptacji ze strony ojca, będącego ważną osobistością - bo gubernatorem Manczkinlandii. Ani też nie uzyskała akceptacji ze strony rówieśników, innych dzieci. Co znamienne, ojciec niezwykłej persony nie planował dla swej córki akademickiej (czyli wyższej) edukacji - na Shiz miała się uczyć tylko młodsza siostra Elfaby. Jednak dostrzeżony przez madame Morrible magiczny incydent sprawił, że było inaczej. Elfaba studia na Shiz jednak zaczęła, co doprowadziło do określonych skutków - istotnych z punktu widzenia filmowej fabuły.

  Oto z małej Elfaby dzieci się śmiały, okazywały wobec swoistego „odmieńca” postawy złośliwe. Elfabie dokuczano. Szydzenie z dziewczynki Elfaby, dokuczanie jej, niezaakceptowanie jej inności wywarły bez wątpienia wpływ na psychikę jednostki posiadającej zieloną skórę. Elfaba dorastała jako odmieniec. Jej wyalienowanie nie ulegało zmniejszaniu.

  Pamiętać jednak trzeba, iż niania niedźwiedzica zaakceptowała swą zieloną podopieczną, szanowała dziewczynkę i wykazywała o dziecko troskę. Dla niedźwiedzicy-niani nie było bowiem wcale, zupełnie ważne, jakim kolorem skóry cechuje się drogie, kochane dziecko. To nie była wina Elfaby, że posiada ona skórę zieloną. Określony kolor skóry o niczym złym nie świadczy. Lecz w społeczeństwie Ozjan zielony kolor skóry postrzegano jako straszliwy, przeokropny defekt.

  Pewnego razu mała, mądra Elfaba rozmawiała ze swoją młodszą siostrą - poruszającą się na wózku inwalidzkim (a to jeszcze inny przykład obecności motywu inności w rozpatrywanym filmowym dziele). Wtedy to Elfaba była miła oraz uprzejma dla swojej siostrzyczki. Zdawało się, iż obie dziewczynki łączy pozytywna, rodzinna więź. Lecz wtedy, nagle do Elfaby podeszła grupka sześciu dzieci, zaś liderem tej grupki był chyba chłopiec, który arogancko usytuował nogę na kamieniu. Och, doprawdy, jakże on arogancko się zaprezentował! Oto przybyłe dzieci śmiały się z zielonoskórej Elfaby, zaśpiewały one przykrą, dokuczliwą rymowankę, której część tu przytoczę - śpiewając:

Elfaba Thropp

Zielona jak smok” (...). Mamy więc tutaj do czynienia z rymem parzystym - z układem aa. 

  Toteż w owej dziecięcej rymowance ofiara agresji słownej - zielonoskóra dziewczynka - została przyrównana do groźnej bestii - do smoka. Naśmiewanie się grupki dzieci z Elfaby ukazało poważne problemy bohaterki głównej - wykluczenie społeczne Elfaby, brak akceptacji ze strony rówieśników. Zaś co istotne, wykluczenie, odrzucenie, brak akceptacji nastąpiły wyłącznie z powodu koloru skóry Elfaby, a to stanowi niezmiernie przykre socjologiczno-psychologiczne zjawisko. Dzieci nie okazały postawy tolerancji, akceptacji wobec inności. Nieprawidłowo się zachowały. Oto wystarczył jedynie, tylko, zaledwie inny kolor skóry, żeby biedną dziewczynkę wyśmiać i próbować zgnębić. Bardzo źle się zachowały owe dzieci, które przedstawiono w formie tak zwanej retrospekcji. Lecz na inność Elfaby nie obojętni byli również i ludzie starsi, ludzie dorośli... Oni także na Elfabę konkretnie reagowali.

  Warto, abym przywołał moment, kiedy znacznie starsza już główna bohaterka musicalu przybyła wraz ze swą młodszą siostrą na teren uniwersytetu Shiz. W tejże prestiżowej edukacyjnej placówce młodsza siostra Elfaby miała studiować. Toteż początkowo zielonoskóra kobieta nie miała tam pobierać nauki (ostatecznie jednak zaczęła tam swe studia). Oto więc pojawienie się Elfaby na terenie uniwersytetu wywołało nieobojętne, silne emocje, konsternację, zdziwienie, szok, zakłopotanie u tam zgromadzonych person, u przyszłych studentów i studentek Shiz. A zatem nie tylko małe dzieci reagowały na zielonoskórą Elfabę. Dorośli również konkretnie odnosili się do owej inności.

  Galinda, tego dnia poznawszy wyróżniającą się fizycznie kobietę w czerni i w fantazyjnych okularach, wprost wyparowała do Elfaby, że ta jest zielona. I prócz tego blondwłosa, chuda Galinda wyraziła współczucie wobec Elfaby i publicznie, nie umiejąc w ogóle czarować, nie znając się na zaklinaniu, pozbawiona daru magii, zaproponowała Elfabie, w przyszłości, pomoc, wsparcie w załatwieniu „problemu” z zieloną skórą. A zatem Galinda wykorzystała wtedy inność do zaprezentowania się publicznie, do zdobycia sobie uznania wśród nasłuchującego tłumu, wykorzystała inność Elfaby do zdobycia popularności. Pragnęła cukierkowa Galinda zrobić dobre pierwsze wrażenie. Inność stanowiła toteż dla eleganckiej, blondwłosej pięknisi wyśmienitą okazję towarzyską, korzystną okazję społeczną. Oto zależało Galindzie na zdaniu, na opinii innych. Natomiast Elfaba zademonstrowała wówczas, że jest dumna i pogodzona ze swoją zieloną skórą; pewnie Elfaba Thropp odczuwała wówczas zażenowanie całą tą sytuacją, i kompletnie by mnie to nie zdziwiło. Elfaba Thropp zdawała się być wręcz przyzwyczajona do budzenia powszechnego zdziwienia swą zielonością. Dla Elfaby jej zielona skóra najwyraźniej problemem żadnym, jakimkolwiek nie była. Mimo jednak okazywania odporności na ludzkie reakcje względem niej, w głębi serca, skrycie pewnie Elfaba się przejmowała, tak ja mniemam. Stosunek do niej mógł powodować u owej bohaterki pierwszoplanowej: rozgoryczenie egzystencjalne, smutek, uczucie przykrości. 

  Oto jakiś czas potem Galinda nazwała Elfabę dziwną, nazwała ponadto kobietę karczochem. Galindzie nie podobała się zarówno twarz Elfaby, jak i jej noszona czarna odzież. Galinda odczuwała wzgardę wobec Elfaby, co wyrażała swym śpiewem i swymi agresywnymi postawami. 

  Chociaż wyznać trzeba - potem, po jakimś czasie relacje tych dwóch kobiet uległy diametralnej poprawie - studentki i jednocześnie współlokatorki zaprzyjaźniły się ze sobą - mimo początkowego wrogiego okresu. Jednakże Galinda to zawsze była wygodna konformistka, pod koniec filmu wolała ona rozstać się z Elfabą i żyć dobrze, wygodnie, komfortowo aniżeli wyruszyć wraz z zielonoskórą czarownicą w nieznane na latającej miotle i narazić się Czarodziejowi oraz madame Morrible. 

  Nie można też zapominać o rozmowie Elfaby z zakłopotaną zielonością przybyszki rektorką uniwersytetu Shiz. Rektorka owa przejęzyczyła się, konwersując z Elfabą, wypowiedzi tejże osobistości ukazały wewnętrzne nastawienie do inności głównej postaci filmu musicalowego. Przejęzyczenia bohaterów mogą ukazywać ich prawdziwe poglądy na dane sprawy, na kwestie innościowe, na materie odmienności.

  Motyw inności w filmowym dziele realizują także mówiące, inteligentne zwierzęta. Pragnę o nich coś niecoś oznajmić. Oto przykładem takiego mówiącego stworzenia jest koziołek - doktor Dillamond - jeden z ostatnich animalistycznych wykładowców na uniwersytecie Shiz. Jednak niedługo on sobie pouczył. Oto bowiem pewnego razu zwierzętom zakazano prowadzić wykłady i biednego koziołka siłą wyprowadzono z wykładowego pomieszczenia. Toteż mądry doktor Dillamond to jeszcze inny przykład inności w świecie przedstawionym filmu: „Wicked”, wobec to której przejawiono negatywne, wrogie reakcje. Dla Galindy uczony był jedynie starym kozłem. Lecz na jego cześć, by po prostu zaimponować ludziom, studentom, Galinda zmieniła swe imię na Glinda - bo tak imię śmiesznie odrzucającej włosy bohaterki wymawiał pan koziołek. Skrócenie imienia było jedynie pustym gestem - dokonanym na pokaz. 

  Niegdyś w krainie Oz kwitła prężnie zwierzęca kultura. Ale została ona odrzucona, podeptana. Oto niegdyś mówiące zwierzęta mogły sobie pracować na wysokich pozycjach, były one szanowane. Koziołek - doktor Dillamond podał na swych zajęciach przykład zajmującej się matematyką śnieżnej pantery. Oto w wyniku wielkiej suszy nastąpiły poważne społeczne zmiany. Nietrudno się domyślić, iż susza doprowadziła do niedoborów jedzenia. I szukano winnych. Ludzie winnych szukali. Toteż mówiące, mądre zwierzęta zaczęły tracić swą dawną pozycję. Na spotkaniu konspiracyjnym mówiących zwierzątek zostało zauważone, że faunie odbiera się prawa, że stworzenia tajemniczo znikają. I oto tracą zwierzęta swój głos - przestają mówić tak jak ludzie. Zmiany w krainie Oz ukierunkowane były na inność. Za prześladowaniami zwierząt stali: Czarodziej oraz madame Morrible. 

  Toteż przejawiana wrogość wobec odmienności może prowadzić do nader straszliwych następstw, do krzywd nieodwracalnych. Brak tolerancji na inność skutkować może destrukcją i niegodziwością.

  Warto pamiętać, iż wynalazek klatki zwierzęcej w świecie przedstawionym filmu stanowi coś nowego, egzotycznego i dopiero zostaje ten wynalazek wprowadzany, mianowicie wdrażany w okresie, gdy Elfaba realizuje swe studia na uniwersytecie w Shiz. Klatkę i lwiątko w niej uwięzione zaprezentował słuchaczom nowy nauczyciel, który zastąpił wyprowadzonego siłą koziołka - doktora Dillamonda.

  W filmie-musicalu: „Wicked” zwierzęta zostały upersonifikowane. Toteż przypominają one ludzi poprzez to, że umieją myśleć jak ludzie oraz przemawiać ludzkim językiem. Tego rodzaju zabiegi personifikacji w filmie dokonane współutworzyły różne inności w przedstawionym świecie. Oto więc personifikacje wprowadziły interesujące typy inności, mianowicie inności zwierzęce/animalistyczne.

  Warto także przywołać, w kontekście podjętej przeze mnie tematyki wystąpienia, co takiego rozgłosiła do mieszkańców krainy Oz o Elfabie madame Morrible - czyli dziekan wydziału nauk magicznych uniwersytetu w Shiz, będąca w zmowie z Czarodziejem. Zarówno Czarodziej, jak i pani Morrible stali za prześladowaniem zwierząt. Oto Morrible wskazała Ozjanom, że Elfaba jest wrogiem i że trzeba ją pojmać. Morrible wyznała mieszkańcom krainy, że zielona skóra Elfaby to znak jej podłej natury. Jakże te słowa mogły Elfabę zranić, dotknąć... Morrible odniosła się do koloru skóry wyrażającej bunt i nieposłuszeństwo kobiety. Należy pamiętać, że pani Morrible w ten sposób się zachowała, gdyż Elfaba nie chciała współpracować, kolaborować z Czarodziejem oraz z nią. Kolaboracja, słuchanie, współpracowanie zapewniłyby przyjazny, łagodny, życzliwy stosunek madame Morrible oraz Czarodzieja do panny Elfaby.

  Oto więc inność może być także cenna, ceniona przez innych oraz poszukiwana; ktoś może próbować inność wykorzystać w swych celach, na przykład politycznych. Dzięki interakcjom z innością można próbować realizować swe prywatne/egoistyczne interesy. To właśnie ukazuje nam emitowany w kinach film: „Wicked”.

  No bo przecież Czarodziej, który nie umiał wcale magią władać, potrzebował bardzo kogoś takiego jak Elfaba. Elfaba miała w sobie dar magii - ona umiała wpływać magicznie na otoczenie (mimo że nie potrafiła czarów kontrolować świadomie, pomimo że jej magia uwalniała się bezwiednie pod wpływem gniewu, silnych negatywnych emocji, destrukcyjnie szkodząc otoczeniu). To przecież dla Elfaby, a nie dla Czarodzieja, otworzyła się diametralnie ważna księga magicznych zaklęć, czyli zamknięty dotąd Gremuar. Elfaba dzięki owej księdze, dzięki temu artefaktowi rzuciła czar potężny, który natychmiast doprowadził do wyrośnięcia skrzydeł u małp - oszukańczemu Czarodziejowi służących. Mamiący uprzejmymi słówkami Czarodziej-hochsztapler potrzebował Elfaby do swych celów, do podtrzymania swej władzy, do kontynuowania okrutnej polityki skierowanej przeciwko inteligentnym, mówiącym zwierzętom. Dla Czarodzieja i madame Morrible małpy, jakie uzyskały skrzydła - a więc egzemplifikacje inności, odmienności, okazałyby się doskonałymi, świetnymi szpiegami, mogącymi informować o wywrotowej działalności zwierząt. Inność toteż może być wykorzystywana.

  Politycznie, sprytnie kalkulujący Czarodziej postrzegał, iż prosty lud potrzebuje jakiegoś wroga; ten bohater negatywny dążył do tego, aby zwierzętom odebrano ich prawa. A chcąc przekonać/przekabacić zielonoskórą Elfabę do swej agresywnej polityki, Czarodziej zaproponował głównej postaci zamieszkanie w pałacu Szmaragdowego Miasta, nawet i z koleżanką Glindą - pozbawioną zupełnie magicznego talentu. Ale Elfaba odmówiła i uciekła. Zielonoskóra, zbuntowana nonkonformistka nie chciała zgodzić się na to, jaką politykę wobec inteligentnych, mówiących zwierząt prowadzą: Czarodziej i jego współpracownica madame Morrible. A więc z powodu braku chęci współpracy, braku chęci kolaboracji Elfaba została uznana za wroga publicznego. Jako wroga ją ogłoszono publicznie - wszem i wobec. Cechy innościowe zostały więc inaczej wykorzystane.

  Ktoś nad wyraz odmienny od reszty może być niekonformistyczny oraz nieposłuszny. Przykładem tego jest Elfaba. Od zawsze traktowana jako odmieniec wykształciła w sobie ta bohaterka psychiczną siłę, odwagę i śmiałość, pewność siebie. Cechy te pomogły rozpatrywanej postaci w podjęciu buntu. Buntu przeciwko zastanemu porządkowi, przeciwko władzy, autorytetom. Inność zatem ukształtowała Elfabę, tę postać inność wzmocniła przemożnie. Elfaba ostatecznie sprzeciwiła się wpływowym osobistościom: Czarodziejowi oraz madame Morrible, nie chciała się do tych ludzi przyłączyć i wraz z nimi realizować antyzwierzęcej, totalitarnej polityki.

  Toteż inność może być odbierana negatywnie, ale i pozytywnie; inność może postacie wzmacniać, dawać im siłę. Oto jednak w filmie: „Wicked” stanowczo przeważyły reakcje negatywne wobec inności, te właśnie reakcje zdominowały filmową narrację. Film „Wicked” jest w zasadzie o inności. Inność figuruje w tym filmie jako motyw szczególnie istotny - dominujący.

  Z małej, zielonoskórej dziewczynki Elfaby inne dzieci się śmiały. Także i dorosła Elfaba budziła emocje, zgorszenie swą zielonością. Na Elfabę konkretnie reagowano. Reagowały i dzieci, reagowali i dorośli. Gdy Elfaba przybyła na uniwersytet Shiz, to wzbudziła u innych ludzi: szok, zdziwienie, konsternację ze względu na swój zielony kolor skóry. 

  Nieobojętne reakcje wobec odmienności fizycznej/aparycyjnej Elfaby przejawiali zarówno ludzie młodzi, jak i starsze jednostki. Zarówno dzieci, jak i dorośli demonstrowali swymi reakcjami, że mają do czynienia z innością, toteż z zielonym kolorem skóry. Niekoniecznie chodzi tutaj wyłącznie o jakieś wyśmiewanie, o ukazywanie szoku czy zdziwienia. Albowiem reakcją wobec inności są także i na przykład pewne przejęzyczenia, mogące ukazać prawdziwy, wewnętrzny, szczery stosunek nadawcy kodu do adresata wypowiedzi. Przejęzyczyła się przecież rektorka uniwersytetu w Shiz podczas konwersowania z Elfabą. Reakcje wobec inności potrafią być wielorakie.

  Szczególnie mocną, intensywną formą reakcji na odmienność okazać się może fizyczna przemoc. A krańcowe zaś odpowiedzi na inność stanowią: całkowite odrzucenie, potępienie jednostki przez społeczeństwo, wyklęcie jednostki, wyrzucenie jej z łona społeczeństwa bądź jej uwięzienie, odseparowanie od zbiorowości. Wyklęcie spotkało ostatecznie Elfabę - ona stała się wrogiem publicznym, jakiego należało, według Czarodzieja i madame Morrible, schwytać, pojmać. Elfaba musiała więc uciekać, gdzieś daleko. Uchronić się musiała ucieczką. Zaś do ucieczki posłużyła jej zaklęta miotła.

  Zważyć należy, iż inność Elfaby wyrażała się nie tylko poprzez jej zieloną skórę, lecz także i przez jej zachowania, postawy, aktywności i przez noszone przez nią czarne stroje. Oto czarny, spiczasty, postrzegany za niemodny kapelusz (przewrotny dar od Galindy), celowo przez Elfabę noszony, był jednym z symboli inności owej bohaterki pozytywnej. Otrzymany od Galindy kapelusz wiedźmowy stał się wręcz znakiem rozpoznawczym Elfaby. I o inności wyróżniającej się na tle innych studentów Elfaby świadczyła niewątpliwie jej antykonformistyczna postawa. Zielonoskóra bohaterka nie podążała za tłumem, nie naśladowała pewnych wygodnickich postaw innych członków społeczności Shiz. Oto przejmowała się losem uciskanych zwierząt, dzięki jej staraniom wcześniej uwięzione w klatce lwiątko mogło osiąść w bezpiecznej przestrzeni. Brak konformizmu, brak dostosowania się do innych, brak poszanowania uznawanych wokoło zasad, nie naśladowanie ogółu zbiorowości - to wszystko może stanowić przejawy inności. Inność może być dobra albo zła. Może też nie być ani dobrą ani złą. Kategorię inności u kogoś rozpatrywać możemy zwłaszcza wtedy, gdy dokona się porównania, zestawienia tego innego, odmiennego osobnika z ogółem, z jego otoczeniem, z otaczającymi jednostkę panującymi standardami i normami. 

  Podsumowując, ukazane w filmie „Wicked” reakcje wobec koloru skóry Elfaby były niewłaściwe i smutne, bardzo przykre, przygnębiające. Jednak nie były one aż tak bardzo zintensyfikowane, aż tak bardzo mocne. Oto przyzwyczajenie do rzeczonej odmienności w przestrzeni uniwersytetu Shiz nastąpiło szybko - prędko ustały, zanikły reakcje szokowe, przerażenie - studenci przyzwyczaili się do zielonej skóry Elfaby. Oto nie stosowano wobec Elfaby żadnej przemocy fizycznej z powodu posiadanego zielonego koloru skóry ani nie dyskryminowano tej kobiety na uniwersytecie Shiz. Była ona traktowana dokładnie tak jak inni studenci. Miała takie same jak inni prawa. Mogła się uczyć, korzystać ze zbiorów biblioteki, przepisy szkolne jej nie uciskały. Mogła współdzielić pokój z Galindą/Glindą. Była Elfaba normalną studentką. Natomiast reakcje społeczne na ową kobietę to zupełnie inna sprawa. Jednak z całą pewnością wielu studentów przyzwyczaiło się szybko do odmiennego wyglądu skóry Elfaby - do jej zieloności. Szok, zdziwienie prędko ustąpiły przyzwyczajeniu, ponieważ przyzwyczajenie to naturalny element ludzkiej natury. Nierzadko to, co na początku może wydawać się dziwne, anormalne, ale to z czym ma się ciągle/często/regularnie styczność, w końcu staje się czymś obojętnym oraz standardowym. Tak wynika z praw psychologii i socjologii.

  Lecz o posiadanej inności bohaterzy wciąż mogą dawać znać, przypominać - za sprawą swych zachowań, postaw i aktywności. Powodować one są w możności wielorakie, nowe, świeże reakcje otoczeń. Inność to nie tylko odmienny od typowego wygląd zewnętrzny. Innością mogą być również zachowania, aktywności i postawy. Tak samo bunt i sprzeciw to możliwe przejawy odmienności. Dlatego Elfaba była inna, była odmienna niż cała reszta. I pod koniec filmu stała się ona publicznym wrogiem całego społeczeństwa Ozjan - nie przez swój wygląd, nie przez swą zieloną skórę, ale przez bunt, przez brak posłuszeństwa, z powodu braku współpracy, braku kolaboracji, przez swój sprzeciw wobec panującego w Szmaragdowym Mieście pseudoczarownika. To właśnie sprawiło, że Elfaba została uznana za publicznego wroga, którego trzeba niezwłocznie schwytać, pojmać. Elfabę - za jej inność - spotkały dotkliwe represje. A do jej wyklęcia społecznego doprowadzili: madame Morrible i Czarodziej, który rezydował w Szmaragdowym Mieście.