Maksym w Londynie
Przyleciał Maksym do Londynu,
Gdyż go tam przywiódł potężny impuls.
Maksym rodzicom stanął na przekór.
On z rodzicami trzyma na pieńku.
Rodziciele w głowę się pukali,
Lecz zaraz gnali, biegli do pracy.
To wszak nie były żadne wczasy!
Czemu wyjechać pragnął ich Maksym!?
Jaki jest z niego syn bardzo straszny!
Co to za plany, co to za plany?
Urządzili mu troszkę wrzawy,
Lecz nie mieli siły już walczyć,
Ponieważ oni gnali do pracy,
Albowiem oni biegli do pracy.
Lala, lala, lala, la,
Mala, mala, mala, ma,
Jak to tak można być prostytutkiem?
Jak można z takim być wizerunkiem?
Maksym, Maksym, Maksym,
Maksym się umawia z sugar tatusiami,
Maksym się umawia z dziadziusiami.
Choć lubi bardzo Brazylijczyków,
Sporo ma na nich on apetytu.
Maksym pożąda wciąż dobrobytu,
Chciałby mieć mnóstwo luksusu w życiu.
Lubi on chodzić na siłownię,
A tam mu stópki robią się spocone,
A tam mu paszki robią się spocone,
Zaś jego mięśnie są doskonalone,
Są one pięknie, cudnie rzeźbione.
Maksym, Maksym, Maksym,
Maksym się umawia z sugar tatusiami,
Maksym się umawia z dziadziusiami.
Choć lubi bardzo Brazylijczyków,
Sporo ma na nich on apetytu.
Niemało Maksym ma klientów,
Lecz czasem ma on troszkę natrętów.
Czasem trafiają się tłuścioszki.
Maksym odwiedza różne domki.
Różne są przecież losu sploty.
Czasem trafiają się tłuścioszki,
Starsze trafiają się pierniczki;
Różne są przecież organizmy,
Różne pływają w stawach rybki.
Czasem trafiają się brzuchaci,
Dziadziusie troszkę, troszkę piersiaci.
Dziadziusiów spotkać można pijanych
Albo też takich z siateczkami,
Ze spożywczymi zakupikami.
Różni są przecież sugar daddies:
Eleganccy, z hamulcami,
Ekspresowi, zaganiani,
Nieprzyjemni i nachalni,
Nielojalni lub lojalni,
Z bicepsami i oklapli,
Z dziurawymi porteczkami,
Z przedziwnymi fantazjami,
Z przedziwnymi fetyszami.
Różni są przecież sugar daddies:
Są i dziadziusie cudnie ubrani,
Bardzo pragnący dłuższych relacji.
Są też i różne bawidamki,
Nielojalni są amanci.
Czekoladki, no i kwiatki,
Wielce jest Maksym oblegany.
Staruszki ślą mu słodkie buziaczki,
Staruszki dają śliczne podarki,
Choćby, na przykład piękne zegarki.
Obdarowują go bucikami,
No i pięknymi bukiecikami.
Maksym spotyka się wieczorami
I też rankami, popołudniami.
Nieregularny on ma czas pracy.
Jego klienci są szczęściarzami,
Jego klienci są szczęściarzami.
Maksym pracuje ciężko jak wół,
Jego siusiakowi aż brakuje tchu.
Maksym pracuje ciężko jak wół,
Aż pada Maksym, pada on z nóg,
Aż pada Maksym, pada on z nóg.
Lecz różne są afrodyzjaki.
Są pewne typy wzmacniaczy,
Co usztywniają siusiaki,
Dziadziusiów mające zwabić,
Dziadziusiów mające zwabić.
Londyn tonie w szarych deszczach.
Czas odpocząć od natręta,
Maksym drinki pić uwielbia.
Różne dziwne są zlecenia.
Rożne są porywy serca.
Ktoś tam lubi pryskać perfumami,
A ktoś tam pragnie być chłostany,
A ktoś tam pragnie być opluwany,
A ktoś tam pragnie być całowany.
Nikt Maksyma przecież nie zmusza;
Różne, różne, różne są gusta.
Różnorodne są marzenia,
Rozmaite przyrodzenia.
Różne się rodzą żądze w łóżeczkach.
Puchnie Maksyma portmonetka.
Aż puchnie jego portmonetka.
Choć chciałby Maksym Brazylijczyka,
Taki partnerek by się mu przydał.
Chciałby Maksymek Brazylijczyka,
Na niego aż mu cieknie ślinka,
Na niego aż mu cieknie ślinka.
Maksym, Maksym, Maksym,
Maksym się umawia z sugar tatusiami,
Maksym się umawia z dziadziusiami.
Choć lubi bardzo Brazylijczyków,
Sporo ma na nich on apetytu.
Lala, lala, lala, la,
Mala, mala, mala, ma,
Co ten Maksym w główce ma?
Ola, lala, ola, la,
Ola, lala, ola, la.
Szybko idą amanci,
Podążają grupkami,
Biegną alejami
I arterii odnogami,
Ulicznymi gangbangami,
Oblegany jest ten Maksym.
On darzony jest względami.
Maksym, Maksym jest kochany,
Maksym, Maksym się bogaci,
Maksym szasta pieniążkami,
Gdyż on bardzo jest bogaty,
Gdyż on bardzo jest bogaty.
Sugar daddies przybrani
Nadskakują susami,
Nadskakują susami.
Maksyma męczą telefonami.
Odwiedzają go z rumieńcami,
Odwiedzają go z wypiekami.
Na to się nie da nic zaradzić...
Na to się nie da nic poradzić...
Maksym ma chwilami dość,
Gdyż amanci dają w kość.
Maksym chciałby Brazylijczyka,
Taki partnerek by mu się przydał.
Maksym ma chwilami dość,
Gdyż staruszki brzydzą go.
Maksym chciałby Brazylijczyka,
Taki partnerek by mu się przydał.
Maksym, Maksym, Maksym,
Maksym się umawia z sugar tatusiami,
Maksym się umawia z sugar dziadziusiami.
Choć bardzo lubi Brazylijczyków,
Sporo ma na nich on apetytu.
W końcu Maksym Londyn opuścił,
On do Brazylii śpiesznie wyruszył.
Poleciał on do tego kraju,
Korzystając z aeroplanu.
Poleciał on do tego kraju
Po nader krótkim wahaniu.
Bez żadnego przestrachu,
Bez żadnego cienia strachu.
W bardzo ślicznym był ubranku.
Miał przy sobie pełno szmalu.
Dosyć, dosyć miał już dziadków,
Dosyć, dosyć on miał tatków.
Poleciał on do tego kraju
W bardzo ślicznym ubranku,
Bez żadnego skandalu,
Bez atmosfery skandalu,
Bez na serduszku ciężaru
I bez powrotu zamiaru,
I bez powrotu zamiaru.
Na świecie panuje mnogość gustów,
Na świecie bardzo dużo gustów.
Maksymek lubi Brazylijczyków.
Gustów wszelakich jest bez liku,
Gustów wszelakich jest bez liku.