poniedziałek, 17 marca 2025

(całość wiersza) Posejdon i Atena - Patryk Daniel Garkowski

Posejdon i Atena - Patryk Daniel Garkowski


Kogo dar dla mieszkańców okazał się lepszy? 

bardziej cenny?

bardziej piękny?

potrzebniejszy?

skuteczniejszy?


boga Posejdona?

czy

bogini 

Ateny?


Dwa te bóstwa rywalizowały o pewne kwitnące osiedle.


Zaś zadecydować o wyniku 

ich 

boskiego, 

towarzyskiego 

sporu, 

przyjaznego,

dżentelmeńskiego

konfliktu

mieli 

mądrzy, 

sprawiedliwi,

wielce,

ogromnie

prawi

mieszkańcy

owego osiedla

(doprawdy, bardzo zmęczeni od stania, wyczekiwania na bóstwa spóźnione).


(Pamiętać trzeba, iż bóstwa mają w swej nieskończonej mądrości

troszeczkę inne 

niż śmiertelnicy 

przyziemni,

przeciętni,

zwyczajni,

normalni

pojmowanie 

boskich

materii

czasu.)


W końcu zjawiły się boskie indywidua,

przypełzły boskie istoty niczym spragnione oddawania im czci ślimaki.


Mogło rozpocząć się wręczanie 

boskich, 

cudownych 

darów,

prezencików,

podarków,

artefaktów.


Najpierw swój prezent przecudowny zechciał wręczyć bóg Posejdon,

a Atena nie odmówiła mu pierwszeństwa - przez swą wygodnicką grzeczność.


Toteż Posejdon pierwszy wyczarował swój boski, wspaniały dar,

boski prezent dla wszystkich uczciwych, dobrych i wielce prawych obywateli osiedla.

Prezent owy pochodził z głębin wilgotnego i dobrego serca brodatego boga,

śmierdzącego potem, mułem i wodorostami.


Oto Posejdon wyczarował ze swego boskiego, zardzewiałego insygnia 

(toteż z trójzębu, dotkniętego od wody brzydką korozją)

małą, 

niesporą, 

mikroskopijną wręcz

kałużę, 

bezbrzeżnie słoną,


znacznie bardziej słoną niż wielce spocone stopy nastoletnich chłopców,

które są lizane gorliwie, uprzejmie i posłusznie 

przez dorosłego, dręczonego, poniżanego (chwilowego) niewolnika

w dni upalne oraz bardzo słoneczne, 

kiedy trwają dla chłopczyków nader przyjemne wakacje.


„Na co nam taka słona, niewielka kałuża?!”,

„Słony podarek to sama dla nas przykrość!”, 

„Język by zmarniał i zwiędnął natychmiast,

gdyby się z ohydztwem takowym miał stykać.”


A zatem 

nie docenili 

owi 

sprawiedliwi,

wielce,

hiper

prawi

mieszkańcy 

boskiego 

daru

boga mórz oraz oceanów.


Odrzucili dar Posejdona od razu.


Przyszła więc kolej na rezolutną, słynącą z wielkiej mądrości Atenę.


Myślała ta boska istota bardzo długą chwileczkę...

Wytężała ona swe mózgowie boskie...

Chodziła w swej zbroi boskiej, 

kolosalnie kunsztownej

w tę i z powrotem...,

w tę i z powrotem...,


w jedną stronę i z powrotem...

w jedną stronę i z powrotem...

w zbroi od słońca się gotującej...


W końcu 

z wielkim trudem, 

z wielkim wysiłkiem hiper umysłu

Atena

wysadziła,

wysupłała,

wydoiła 

z siebie

dla kochanych, sprawiedliwych i wielce prawych obywateli osiedla

oliwne 

drzewko -

w istocie mikroskopijnych bardzo rozmiarów.


Sadzonka to była, doprawdy, mała,

maleńka.


„Ach, jakaż to wspaniała, boska potęga!”,

„Cóż za niebosiężny i ogromny boski majestat!”,

„Właśnie ten dar przyjmiemy z ochotą!”,

„Bogini Atena jest tą triumfującą!”


A więc wygrała bogini Atena,

natomiast Posejdon sromotnie przegrał.


A po upływie niedługiego czasu,  

po niedługim stanowczo upływie czasu,

wyschła

rzeczona

słona,

maleńka

kałuża.


Nie 

było 

po niej 

żadnego,

najmniejszego

śladu...


Lecz zbliżony los spotkał małe oliwne drzewko.


Otóż to drzewko maleńkie,

mikroskopijne,

bardzo niewielkie

błyskawicznie

zmarniało

żyć

przestało.


(Winą za ów śmierć roślinną obarczono niekorzystne środowiskowe warunki.

Stwierdzono, iż przez ów niekorzystne warunki środowiskowe, glebowe 

roślinny organizm uległ nieodwracalnemu zwiędnięciu/zniszczeniu.)


Oto były dwa boskie, cudowne, wyrażające wszechmoc dary

dla mieszkańców dobrych, sprawiedliwych i ogromnie prawych.