niedziela, 9 marca 2025

Cygnus olor - Patryk Daniel Garkowski

Cygnus olor - Patryk Daniel Garkowski


Nad brzegiem morza odpoczywa piękny i nagi piętnastoletni młodzieniec.


Jego bose, 

spocone, 

strudzone,

styrane

stopy 

łagodnie

dotykają 

miękkiego i suchego piasku.


Chłopiec pracował dziś bezbrzeżnie ciężko...

Na plażę się wybrał, by troszeńkę odpocząć...


Tymczasem Zeus - władca wszystkich bogów 

spostrzega cudnego chłopca z krwiobiegów chmur.


Bóstwo podejmuje piorunem decyzję.

Momentalnie organizuje zwierzęcą metamorfozę.


Zeus

natychmiast

się

zmienia.


Oto zamiast bóstwa 

mamy 

obrzydliwego 

łabędzia

(w bliżej nieokreślonym zaawansowaniu ontogenezy).


Zeus-ptak szybko wyczłapuje z gęstych i wysokich zarośli. 

Stara się on biec jak najszybciej.


Biegnie okropnie niezgrabnie.


Człapie i człapie.


Młodzieniec zaś zamknięte ma teraz oczy.


Na razie nie widzi on

furią

i żądzą

wrzącego

ptaszyska-

oprawcy,

parującego

wściekłością

kroczącego 

automatu

dziobiącego.


Okropne, obleśne, natrętne ptaszysko, 

ze sztywnym, sterczącym,

wyginającym się we wszystkie strony

(to z żądzy)

ptasim 

prąciem

ostatecznie

dociera 

do leżącego 

na piasku 

chłopca...


Ptak od razu zaczyna biednego chłopczyka dziobać.


Boleśnie,

potwornie mocno.

Ból to okropny.


Co za potworne, okrutne ptaszysko!

Co za plugawy, obrzydły ptak!


Łabędź dziobie w krocze, w penisa chłopczyka,

w jego jądra - owoce skulone w nagłym przerażeniu,  

dziobie w wypukłe sutki chłopczyka,

w jego szyję

i w umięśnioną

piersiową klatkę.


A zatem

bóg 

jest 

bardzo 

agresywny 

w swej 

gromowładnej 

furii.


Działa on niczym 

ptasi, 

mechaniczny 

automat 

dziobiąco-

krojący.


Zaś chłopiec potwornie wrzeszczy. 

Próbuje uciekać -

jak słońce to jasne.


Z jego wysportowanego i chudego, 

broniącego się 

ciała

sączy się teraz 

okropnie wiele 

przepłynnych, 

szkarłatnych 

ran.


Ach, chłopiec próbuje uciec od podłego, wstrętnego ptaka - 

spodziewać się należało 

takowej 

osobniczej

reakcji.


Jednakowoż ucieczka się nie udaje...


Zeus-łabędź 

jest bowiem 

bardzo silnym, 

potężnym,

mocarnym 

ptakiem

(taką formę bóstwo zdecydowało się przyjąć w swej nieskończonej mądrości).


Łabędź podcina chłopca skrzydłami.

Używa raz po raz swych kończyn błoniastych.


Oplata, omiata chłopczyka skrzydłami; 

nie daje uciec swej młodzieńczej ofierze.


Tutaj nie ma chwili do stracenia...


Zaraz 

ten

chłopczyk

będzie

już

strzępach.


Oto agresywny ptak 

wkłada 

z impetem, 

z potężnym sykiem 

swe ptasie prącie

w brudny,

spocony 

odbyt 

chłopczyka,

zapewne od wieków nie myty...


Ptaszysko nie musi do chłopca nic mówić...


Według Zeusa nie potrzeba tu żadnych, jakichkolwiek słów...


Władca bogów może przecież wszystko uczynić... 

czego tylko pragnie...

jak słońce to (dla niego) jest jasne...


Przed nikim nie musi się wcale tłumaczyć...

czy płaszczyć...


To przecież władca bogów!


Najwyższy bóg z greckich bogów!


A ptasie rany zagoją się wnet!


Zresztą, to tylko chwilowa, ptasia forma,

przybrana na krótki jedynie moment...

na drobną jedynie chwilkę...


A zatem

nie trzeba

się 

troszczyć

zupełnie

ciało...


Albowiem

ów

ciało

to tylko

chwilowe,

prowizoryczne

mięso...


Niech sobie chłopczyk orze tymi swoimi brudnymi paznokciami.

Niech sobie kopie brudnymi nogami

chwilowego,

efemerycznego 

łabędzia.


Niech sobie uderza pięściami, jeśli tego właśnie pragnie...


Cóż. To zupełnie nie szkodzi.


W istocie ta samoobrona dla Zeusa jest 

bardzo miłą...

i rozkoszną...

łechcącą zmysły...


Zaprawdę,

do całej interakcji 

dodaje 

ona 

słodkiego 

pieprzu...

 

Przecież w mgnieniu oka zniknąć może

ptasia

kupa

mięsa.


Przeistoczyć się może w mikrosekundę, 

a zatem piorunem,

zgrzybiałe,

bielą starości 

pokryte

bóstwo,

w obrzydłego

starucha.


Żądzę należy zawsze zaspokajać - takiego Zeus jest zdania.


Bogu nic zupełnie nie grozi...


Na cierpienia biednego chłopca 

bóstwo 

pozostaje 

niewzruszone...

obojętne...

niewrażliwe...

zupełnie...


Co za okropne, obrzydliwe, pozbawione serca bóstwo!


Co za potworne, plugawe, paskudne ptaszysko!


Oto 

za moment

nastąpi

powrót

bóstwa

na 

Olimp.


Zaś nastoletni organizm

w ogóle

się

nie liczy.


Za 

moment,

za

chwilkę

on

skona.


Dla Zeusa to tylko

dżdżownica,

to tylko,

jedynie

ludzki

robak,

którego

zaraz

Zeus

zadziobie

na 

śmierć

w swej

nieskończonej

mądrości

ptasiego

móżdżku...